trochę to pierdole, trochę zapycham, trochę już rozumiem.
chyba się wkręcę w inne coś - zbyt wiele monotonnych spraw, które cieszą zawsze, ale jednak rutyna męczy, więc jest to czas tzw. nowych sposobów. oficjalnie mówię, żeby nie było.
mam na myśli: stop w odbieraniu kreacji rzeczywistości na rzecz: brania wszystkiego takim jakie jest i szukania smaczków jak to ktoś ładnie określił (ziomek od malarstwa chyba)